2012-08-12

w tle z niebieskim

Dziś oddaje w Wasze ręce kilka słów wstępu do nowego wątku, W TLE Z NIEBIESKIM. Od dawna nosiłam się z zamiarem spisania relacji oraz refleksji z moich podróży. Ciężko było mi zebrać się do tego tematu wcześniej, może to brak czasu, a może to właśnie czasu i oddechu potrzebowałam aby teraz wrócić myślami do tych wspomnień...i spróbować przedstawić Meksyk widziany moimi oczami...Zaczynamy!!!

     W roku 2011, zrealizowałam marzenie: MEKSYK! Muszę przyznać, że było to jedno z najlepszych moich dotychczasowych doświadczeń w życiu. Spędziłam tam pół roku będąc na wymianie w ramach studiów. Było to czas nieustannego podróżowania, zdobywania wiedzy, dziwienia się, poznawania tamtejszej kultury, wspaniałych ludzi jak również czas na poznawanie siebie samej. 
niewinna okładka  zeszytu
Teraz wydaje mi się to całkowicie zabawne, ale wszystko rozpoczęło się od tak trywialnej czynności jak zakup zeszytu. Tak, tak kupiłam na 2 roku studiów zeszyt, który na okładce miał zdjęcia kompleksu piramid z Chichén Itzá. Pomyślałam sobie wtedy, że bardzo chciałabym tam pojechać. W ten sposób zasiałam niepokój w swoim umyśle... oczywiście droga do realizacji była pokrętna i ja sama nie zdawałam sobie sprawy, że w rezultacie "małe pragnienie" traktowane zupełnie niepoważnie uda się 2 lata później urzeczywistnić. 
Jakimś dziwnym zrządzeniem losu dotarłam do informacji o możliwości wyjazdu na stypendium, później do końca nie byłam pewna czy uda się dopiąć wszystkie formalności na czas, wszystko wydawało się nieustającym biegiem z przeszkodami. Problemy pojawiały się począwszy od strony finansowej, przez wszelkiego rodzaju formalności na uczelni jak ITN oraz pozwolenia od promotora itp, skończywszy na bardziej osobistych dylematach związanych z sytuacją rodzinną. 
Wkrótce okazało się to jednak przezwyciężone i tak oto 31 grudnia 2010 roku siedziałam wraz z koleżanką na pokładzie samolotu lecącego do Madrytu. Tam z kolei na lotnisku Bajaras witałam po raz pierwszy Nowy Rok 2011, a następnie biorąc pod uwagę zmianę czasu o 7 godzin, kolejne 6 razy witałam ten sam Nowy Rok już na pokładzie samolotu lecącego łącznie 12 godzin do Mexico Ciudad.

c.d.n.


No comments:

Post a Comment