W roku 2011, zrealizowałam marzenie: MEKSYK! Muszę przyznać, że było to jedno z najlepszych moich dotychczasowych doświadczeń w życiu. Spędziłam tam pół roku będąc na wymianie w ramach studiów. Było to czas nieustannego podróżowania, zdobywania wiedzy, dziwienia się, poznawania tamtejszej kultury, wspaniałych ludzi jak również czas na poznawanie siebie samej.
niewinna okładka zeszytu |
Teraz wydaje mi się to całkowicie zabawne, ale wszystko rozpoczęło się od tak trywialnej czynności jak zakup zeszytu. Tak, tak kupiłam na 2 roku studiów zeszyt, który na okładce miał zdjęcia kompleksu piramid z Chichén Itzá. Pomyślałam sobie wtedy, że bardzo chciałabym tam pojechać. W ten sposób zasiałam niepokój w swoim umyśle... oczywiście droga do realizacji była pokrętna i ja sama nie zdawałam sobie sprawy, że w rezultacie "małe pragnienie" traktowane zupełnie niepoważnie uda się 2 lata później urzeczywistnić.
Jakimś dziwnym zrządzeniem losu dotarłam do informacji o możliwości wyjazdu na stypendium, później do końca nie byłam pewna czy uda się dopiąć wszystkie formalności na czas, wszystko wydawało się nieustającym biegiem z przeszkodami. Problemy pojawiały się począwszy od strony finansowej, przez wszelkiego rodzaju formalności na uczelni jak ITN oraz pozwolenia od promotora itp, skończywszy na bardziej osobistych dylematach związanych z sytuacją rodzinną.
Wkrótce okazało się to jednak przezwyciężone i tak oto 31 grudnia 2010 roku siedziałam wraz z koleżanką na pokładzie samolotu lecącego do Madrytu. Tam z kolei na lotnisku Bajaras witałam po raz pierwszy Nowy Rok 2011, a następnie biorąc pod uwagę zmianę czasu o 7 godzin, kolejne 6 razy witałam ten sam Nowy Rok już na pokładzie samolotu lecącego łącznie 12 godzin do Mexico Ciudad.
c.d.n.
No comments:
Post a Comment